kuba wojewodzki matka
Tylko połowa z nich znajdowała się na jego liście, ale co najmniej jedna zapowiadała się obiecująco. - Brakuje mi partnerek do tańca - powiedział miłym tonem. - Czy któraś z pań ma jeszcze wolne miejsce w swoim karneciku? Widząc przerażone spojrzenia, jakie między sobą wymieniły, zrozumiał, że popełnił błąd. Dał im możliwość odmowy. Winę od razu zrzucił na Alexandrę Gallant. To przez nią stal się taki uprzejmy wobec młodych osóbek, wręcz ugrzeczniony. Postanowił działać, zanim uciekną. - Panno Perkins, z pewnością zostawiła pani dla mnie kadryla. A panna Carlton walca. - Ale... Tak, milordzie - pisnęła panna Carlton i jeszcze raz dygnęła. - Doskonale. Panno Perkins? - Ja... z przyjemnością, milordzie. Pozwolił, żeby reszta czmychnęła. Dłuższa rozmowa z więcej niż jedną czy dwiema naraz z pewnością by go zabiła. W nagrodę za swoje wysiłki i cierpliwość poszedł po Joanna Ostrowska następną whisky. Małżeństwo... że też musi tracić czas na takie bzdury! - Co robisz? Terroryzujesz dziewice? Lucien wychylił połowę szklaneczki. - Gdzie moja kuzynka? Robert wziął z tacy kieliszek madery. - Razem z panną Gallant poszły zobaczyć, co u twojej ciotki. Rozkoszna dziewczyna. Czego tak się bałeś? Uczniowie klas 4 8 od dziś uczą się z domu Hrabia zmierzył przyjaciela wzrokiem. - Podoba ci się moja kuzynka? - Tak. Jest czarująca. - Oszalałeś. Wicehrabia się zaśmiał. - Nie. Po prostu brakuje ci tolerancji dla kobiet. - Mam dla nich ogromną tolerancję, ale tylko w pewnych okolicznościach - sprostował. - Muszę jednak przyznać, że to nie jest jedna z tych sytuacji. - Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Dlaczego debiutantki? Lucien spiorunował go wzrokiem. Szukanie odpowiedniej żony nie należało do rzeczy, które mógłby zrobić dyskretnie. Wprawdzie nie miał ochoty rozmawiać na ten temat, ale Belton i tak musiał się kiedyś dowiedzieć. Lepiej ze źródła niż od starych plotkarek. - Robercie, mam prawie trzydzieści trzy lata i żadnych męskich krewnych. Resztę sam sobie dośpiewaj. Odwrócił się na pięcie i ruszył do kąta, gdzie zostawił ciotkę Fionę. Na szczęście nigdzie nie odeszła. Kilka kroków dalej Alexandra i Rose rozmawiały z piękną, ciemnowłosą dziewczyną, rok lub dwa lata starszą od jego kuzynki. - Witam panie. Panna Gallant drgnęła i obejrzała się szybko. Ciepły uśmiech, który nie zdążył zniknąć na jego widok, rozpalił mu krew w żyłach. - Milordzie, czy mogę przedstawić panu lady Victorię Fontaine? Vix, to jest lord Kilcairn. Ukłonił się lekko. jpk vat - Lady Victorio, miło mi. - Milordzie, wiele o panu słyszałam. - Posłała mu łobuzerski uśmiech, który zapewne łamał serca młodym mężczyznom. - Naprawdę? - Wolno podniósł do ust jej dłoń. - Jeśli zaszczyci mnie pani walcem, będziemy mogli o tym porozmawiać. Panna Gallant wydała nieartykułowany dźwięk, ale postanowił nie zwracać na nią uwagi. Miał nadzieję, że jest zazdrosna, lecz było bardziej prawdopodobne, że chce ustrzec przed nim przyjaciółkę. Jak na osobę o zaszarganej reputacji odnosiła się do niego z nieuzasadnioną wyższością. - Z przyjemnością, milordzie.